top of page
20210711_183613.jpg

KRÓL, KRÓLOWA I STAŃCZYK

Opublikowano: 02.02.2022 21:00

     Drugi z rzędu turniej wielkoszlemowy pisze historyczne wydarzenia. Tym razem byliśmy świadkami 21-go tytułu dla Rafaela Nadala i tym samym zostawienie w tyle mających po 20 wygranych Novaka Djokovica i Rogera Federera. No, a oprócz tego pierwszego od 1978 tytuł na Australian Open dla zawodniczki gospodarzy.

     Oczywiście rywalizacja mężczyzn mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej, gdyby na starcie pojawił się pewien zawodnik z Serbii, któremu wydawało się, że jest ponad prawem. Swoją drogą to jest straszny paradoks, że Rafa Nadal osiągnął swój wielki wyczyn w miejscu, w którym miał tego dokonać Novak.

Żeby była jasność, uważam, że Australia jako kraj, oraz organizatorzy turnieju, wizerunkowo wyszła na całym zamieszaniu fatalnie i pod kątem proceduralnym osoby odpowiedzialne zachowały się poniżej krytyki. Nie mniej jednak Novak Djokovic i jego podejście do sprawy to jest osobny temat. W mojej opinii coś się jednak u Serbskiego mistrza zmieniło, a przyczyn tego stanu rzeczy trzeba chyba szukać podczas US Open w zeszłym roku. No, a tak naprawdę to musielibyśmy się cofnąć do Igrzysk w Tokio. Mam wrażenie, że o ile półfinałowa porażka z Alexem Zverevem jeszcze mogła mieścić się w ramach tylko rozczarowania, o tyle przegrany mecz o brązowy medal z Pablo Carreño Bustą raczej można już rozpatrywać jako klęskę i moment, w którym u Novaka coś tąpnęło. Okazało się bowiem, że nie jest jednak człowiekiem o psychice z żelaza. Dobrze świadczy też o tym co się wówczas działo podejście Serba do walki o brąz w mikście. Wyglądało to tak jak gdyby obraził się na cały świat, a konsekwencją jego wyborów było również pozbawienie szans na życiowy wynik jego partnerki w turnieju czyli Niny Stojanovic. Fakt, że nie odpowiada tylko za siebie nie był wystarczający żeby wyszedł na kort. Ale to wszystko były według mnie tylko początki, które swoje dalsze żniwo zebrały kilka tygodni później w Nowym Jorku. To tam miała miejsce historia, która utwierdziła świat w przekonaniu, że jednak wielki Novak Djokovic również może zostać przygnieciony przez presję oczekiwań. Kiedy już dowiedzieliśmy się, że Serb nie jest jednak tenisowym nadczłowiekiem w Australii okazało się, że nie jest również kimś komu wolno więcej niż innym. Upór jaki wykazał w dążeniu do swojego celu nie patrząc na nic i na nikogo był już jednak w pewnym momencie tak niesmaczny, że ciężko się na to patrzyło. Nie wiem czy myślał, że za to co zrobił dla Australii gdy działy się tam ludzkie dramaty przy okazji wielkich pożarów będzie mu wolno więcej. Wydaje mi się jednak, że Novak Djokovic ma chyba w każdym razie duży problem z samym sobą i to na kilku płaszczyznach i bardzo mnie ciekawi jak to wpłynie na jego postawę na korcie i wyniki tenisowe.

     Człowiek, który stanął na jego drodze w Nowym Jorku, oraz naprzeciwko Rafy Nadala w Melbourne – Daniil Medvedev może być w moim mniemaniu największym beneficjentem dziejącej się już w tenisie pokoleniowej zmiany jeśli chodzi o liczbę osiągnięć. Jest już gotowy na rywalizację na najwyższym poziomie z Rafą, Novakiem i Rogerem, i gdy oni skończą kariery, może być mentalnie o kilka kroków przed rywalami, którzy będą z nim walczyć o triumfy, laury i zaszczyty.

     Absolutnie wspaniała w tym turnieju była Ashley Barthy. Stracić w siedmiu meczach 30 gemów, co daje nam średnią 4,28 gema na mecz to wynik, który u mnie powoduje, że trochę muszę zbierać jeszcze gębę z podłogi, mimo że od finału kobiet mijają już 4 dni. Choć nie ukrywam, bardzo mnie ciekawi czy postawa Danielle Collins jest zapowiedzią czegoś więcej w przypadku Amerykanki.

Rafael Nadal samodzielnie zasiadł za to na tronie lidera wyścigu zdobywców tytułów wielkoszlemowych. Na jak długo, może Novak się jeszcze pozbiera żeby wygryźć Hiszpana, ale można nie być tego takim pewnym.

     45 finał wielkoszlemowy w składzie Rafael Nadal, Novak Djokovic, Roger Federer, kontra tenisista spoza tej trójki. Rafa dał im 38 wygraną. Jedynymi, którzy sobie poradzili są Stan Wawrinka (trzykrotnie), Andy Murray (2 razy), Juan Martin del Potro oraz Danill Medvedev. Czy ktoś do nich dołączy? Najbliższa okazja już 5 czerwca w Paryżu.

Tenis: Info
593967-352x500.jpg

HISTORIE SIĘ NAPISAŁY

Opublikowano: 15.09.2021 22:25

     Przyznaję, że jeśli chodzi o wybór stylu gry pomiędzy Rogerem Federerem, Rafaelem Nadalem i Novakiem Djokovicem zawsze najbardziej podobał mi się ten pierwszy. Nie byłem też zresztą nigdy fanem tenisisty z Serbii, ani gry, ani jego jako człowieka. Oczywiście nie znam go, ale nawet mając na koncie lektury książek o całej trójce jakoś zawsze najdalej mi było właśnie do Novaka. Szacunek za osiągnięcia sportowe zdecydowanie mu się jednak należy i to jest rzecz bezsprzeczna.

     Wiadomo było przed finałem, że znakomity Serb na pewno dołączy do jakiegoś dwuosobowego klubu. Pytanie było czy do Dona Bude’a i Roda Lavera – czyli tenisistów z kalendarzowym Wielkim Szlemem. Czy może jednak do Jacka Crawforda i Lew Hoada – zawodników, którzy odpowiednio w 1933 i 1956 roku po wygraniu 3 kolejnych turniejów w wielkoszlemowych ponieśli porażkę w samym finale US Open. Postawiłbym dość spore pieniądze na to do którego z tych świetnych duetów Serb chciałby się przyłączyć, lecz niestety sztuka ta mu się nie udała. Czy to największa porażka Novaka Djokovica w karierze? Zaryzykowałbym stwierdzenie, że tak jeśli tylko weźmie się pod uwagę skalę i rozmiar osiągnięcia jakie Serb miał na wyciągnięcie ręki. To jedna historia z tegorocznego US Open.

Druga to pierwszy w karierze tytuł wielkoszlemowy dla Daniila Medvedeva. Trochę miał pecha odnośnie sytuacji bo mam wrażenie, że w związku ze stawką jaka była więcej się mówi po tym finale o porażce Novaka niż o zwycięstwie Daniila. No, a Rosjanin jest drugim po Dominicu Thiemie zawodnikiem z tej, nazwijmy to, nowej fali tenisistów, który zdobywa tytuł wielkoszlemowy. Myślę, że takie tytuły są też przed Alexem Zverevem i Stefanosem Tsitsipasem, ale na to jeszcze chwilę trzeba poczekać. Coś jednak w tym układzie w męskim tenisie zaczyna po dwudziestu latach w końcu pękać, i wygląda na to, że tych pęknięć z czasem będzie coraz więcej. Zresztą wydaje się, że zmiana na pozycji lidera rankingu też może być kwestią już całkiem niedługiego czasu. Daniil Medvedev jest też czwartym zawodnikiem, który pokonał w wielkoszlemowym finale kogoś z „Big Three” (wcześniej byli to Andy Murray, Stan Wawrinka i Juan Martin del Potro). Licznik finałów w takim zestawieniu wynosi aktualnie 37 do 7.

     Historia tenisa w zakończonym kilka dni temu US Open napisała się absolutnie fantastyczna jeśli chodzi o turniej kobiet. Dwie nastolatki w finale, jedna przebijająca się od kwalifikacji. Co ciekawe obie dotarły do finału w sposób zupełnie inaczej imponujący. Z jednej strony Emma Raducanu, która wygrała 10 meczów bez straty seta. Z drugiej Leylah Fernandez, z drabinką, która robi wielkie wrażenie pod kątem jakości tenisowej i to właściwie od samej pierwszej rundy. Z meczu na mecz się zastanawiałem, że pewnie to już jest sufit Kanadyjki, że tej rywalki już nie przejdzie, a ona za każdym razem robiła mi psikusa, aż zatrzymała się dopiero na finale. Finale, który dodatkowo stał na absolutnie wyśmienitym poziomie.

     Naomi Osaka, Iga Świątek, Bianca Andreescu, Coco Gauff, Laylah Fernandez, Emma Raducanu, Carlos Alcaraz Casper Ruud, Jannik Sinner, Lorenzo Musetti, Lorenzo Sonego, Emil Rusuvuori, Mikael Ymer. Wielka młoda fala, jak wielu z nich będzie stanowiło o sile świata tenisowego? Czas pokaże, pokaże czy to są kolejni, którzy będą dla nas pisać kolejne piękne tenisowe historie.

ZDOBYWCY KALENDARZOWEGO WIELKIEGO SZLEMA:

1938 - Don Budge (Stany Zjednoczone)

1962 - Rod Laver (Australia)

1969 - Rod Laver (Australia)

FINAŁY US OPEN Z PRZEGRANĄ SZANSĄ NA ZDOBYCIE KALENDARZOWEGO WIELKIEGO SZLEMA:

1933 - Fred Perry (Wielka Brytania) def. Jack Crawford (Australia)

1956 - Ken Rosewall (Australia) def. Lew Hoad (Australia)

2021 - Daniil Medvedev (Rosja) def. Novak Djokovic (Serbia)

Tekst powstał w oparciu o obserwacje pojedynków przez ekran telewizora, niestety bez dostępu do informacji ze środka turnieju, czy też możliwości bycia na miejscu. Innymi słowy patrząc przez zwykły pryzmat kibica.

Tenis: Info
20210711_183613.jpg

WSZYSTKO ZGODNIE Z PLANEM

Opublikowano: 11.07.2021 21:40

     The Championships, Wimbledon 2021 za nami. Jakoś tak jak kiedy zacząłem oglądać pierwszy swój mecz tego turnieju, którym był pojedynek Aryny Sabalenki z Monicą Niculescu to zrobiło mi się ciepło na sercu, że po ubiegłorocznym skasowaniu sezonu trawiastego znowu można oglądać tenisistów i tenisistki biegających i rywalizujących na tej nawierzchi. Zwłaszcza, że długi to ten sezon i tak nie jest sam w sobie.

     Przy turniejach Wielkiego Szlema zawsze staram się wyłapać zawodników i zawodniczki, którzy mogą sprawić jakąś niespodziankę i których można traktować w charakterze tzw. „czarnych koni”. Najczęściej są to tacy, którzy zwrócili moją uwagę jakimś występem w niewielkim odstępie czasowym przed samym Szlemem (tak, oryginalna metoda prawda?).

Przed tegorocznym Wimbledonem byli to: Félix Auger-Aliassime, Denis Shapovalov, Daniel Evans, Ons Jabeur, Lyudmila Samsonova, Tamara Zidanšek (ogromnie mi się podobała na French Open) i Johanna Konta (tę ostatnią niestety wyeliminował pozytywny wynik testu COVID-owego). Do tego od pewnego czasu podglądam wyniki 18-letniego Carlosa Alcaraza (2 runda podczas tegorocznego Wimbledonu), a teraz będzie trzeba jeszcze to samo robić w przypadku jego rówieśniczki czyli Emmy Raducanu (4 runda tegorocznego The Championships).

     Co się wydarzyło? Straszna nuda. Ale już tłumaczę dlaczego. W serialu „Drużyna A” jednym ze słynniejszych cytatów było stwierdzenie jednego z głównych bohaterów „Lubię, kiedy wszystko idzie zgodnie z planem”. I tak dokładnie zakończył się w tym roku Wimbledon. Mimo iż turniej miał swoje mniej lub bardziej niespodziewane akcenty to ostatecznie mieliśmy zwycięstwa obydwóch rankingowych „jedynek” (właściwie to trzech bo debla panów wygrali przecież Nikola Mektić i Mate Pavić), a po takie wydarzenie na poziomie Wielkiego Szlema to trzeba sięgnąć do roku 2018 i French Open, gdy wygrywali Simona Halep i Rafa Nadal. Na Wimbledonie taka sytuacja ostatni raz miała miejsce jeszcze trzy lata wcześniej, a tryumfowali wówczas Novak Djokovic i Serena Williams. O ile jeśli chodzi o panów to nie jest to jakieś niecodzienne wydarzenie, że zawodnicy z najwyższym rozstawieniem sięgają po najwyższe laury to już w przypadku kobiet to nieco inny temat. Ostatnim razem zawodniczki z numerami 1 i 2 dotarły do etapu półfinałów w roku 2018 podczas Australian Open (1 – Simona Halep, 2 – Caroline Wozniacki). W przypadku Wimbledonu to rok 2009 (1 – Dinara Safina, 2 – Serena Williams, a były też wówczas w ½ finału nr 3 – Venus Williams i 4 – Elena Dementeva).

     Novak Djokovic jest na prostej drodze do zdobycia w tym roku klasycznego Wielkiego Szlema. Choć wydaje mi się, że akurat w Nowym Jorku może go czekać najtrudniejsze zadanie (oczywiście oprócz pokonania Rafy Nadala na mączce) bo tam zawodników którzy mogą Serba odprawić z kwitkiem jest według mnie najwięcej. Są całe rzesze Rosjan (Medvedev – dwukrotny finalista Wielkich Szlemów na kortach twardych, Rublev, Khachanov, Karatsev, są tacy goście jak Tsitsipas, Zverev, Berrettini, Hurkacz, Auger-Aliassime, a wróci też pewnie Rafael Nadal. Przeszkód zatem dużo i zobaczymy czy Novak Djokovic nie zaliczy równie spektakularnego potknięcia jak Serena Williams w 2015 roku.

     Przed nami jednak na razie Igrzyska Olimpijskie w Tokio, a to daje zresztą Serbowi sposobność (gdyby oczywiście wygrał też US Open), aby razem ze Steffi Graff stworzyć niezwykle ekskluzywny bo zaledwie dwuosobowy klub. Czy tak się stanie? Jeśli tak to przynajmniej będziemy mieli czym się emocjonować nawet jeżeli obydwa te turnieje będą przebiegać zgodnie z planami faworytów.

     Jeszcze licznik męskich wielkoszlemowych finałów liczony od Wimbledonu 2003 (który rozpocząłem przy okazji French Open 2021), „Big Three” vs Not „Big Three”, aktualnie wynosi 37:6.

Lista zwycięzców Wimbledonu 2021:

Novak Djokovic (Serbia) – gra pojedyncza mężczyzn

Ashleigh Barty (Australia) – gra podwójna kobiet

Nikola Mektić i Mate Pavić (Chorwacja) – gra podwójna mężczyzn

Hsieh Su-wei (Chińskie Tajpej) i Elise Mertens (Belgia) – gra podwójna kobiet

Neal Skupski (Wielka Brytania) i Desirae Krawczyk (Stany Zjednoczone) – gra mieszana

Dla nich wielkie gratulacje.


Tekst powstał w oparciu o obserwacje pojedynków przez ekran telewizora, niestety bez dostępu do informacji ze środka turnieju, czy też możliwości bycia na miejscu. Innymi słowy patrząc przez zwykły pryzmat kibica.

Tenis: Info
20210610_121546.jpg

SENSACJA PO STAREMU

Opublikowano: 14.06.2021 22:49

     W niedzielę 14-go czerwca zakończyła się 120 edycja wielkoszlemowego turnieju French Open rozgrywanego na kortach im. Rolanda Garrosa w Paryżu. Turniej, który jeśli chodzi o dwie najważniejsze kategorie rozgrywkowe czyli singla panów i pań miał bardzo różne oblicza.

     Zacznijmy od tego, że u mężczyzn do 3 rundy włącznie wypadło 20 na 32 rozstawionych zawodników. W rundzie czwartej dołączyło kolejnych czterech. Gdy spoglądało się na listę rozstawionych na przestrzeni pierwszych pojedynków turnieju to od czerwonego koloru (oznaczającego odpadnięcie z turnieju) na owej liście aż bolała głowa. Gdy weźmie się jeszcze pod uwagę, że na pierwszej rundzie zakończyli swój udział Austriak Dominic Thiem (turniejowa “czwórka”, ale jednak jak na jego możliwości z “umiarkowanymi” osiągnięciami w turniejach poprzedzających paryskie rozgrywki, jeśli nie liczyć półfinału w Madrycie, więc można było się spodziewać, że tym razem z zanotowaniem dobrego wyniku we French Open może być problem) i Rosjanin Andrey Rublev (to była dla mnie rzeczywiście niespodzianka bo rozstawiony z “siódemką” zawodnik ma naprawdę dobry sezon – ćwierćfinał w Australii, półfinał w Miami, finał w Monte Carlo, pokonany Rafael Nadal, 3 runda w Madrycie, ćwierćfinał w Rzymie) to rzeczywiście początek turnieju panów zwiastował, że mogą się dziać dziwne rzeczy. Tyle tylko, że nagle, gdy doszło do par ćwierćfinałowych okazało się, że na tym poziomie rozgrywkowym znaleźli się panowie z numerami: 1, 2, 3, 5, 6, 9, 10 + nierozstawiony Hiszpan Alejandro Davidovich Fokina (ćwierćfinalista z Monte Carlo). Więc cała atmosfera sensacji nagle wyparowała.

Przed półfinałowym meczem Rafaela Nadala z Novakiem Djokovicem panowało powszechne przekonanie, że zwycięzca tego meczu będzie zwycięzcą turnieju i to się potwierdziło chociaż trzeba powiedzieć, że Stefanos Tsitsipas był naprawdę blisko wygranej. Czy Greka przytłoczyła wielka szansa i presja pierwszego wielkoszlemowego finału? Można snuć takie domysły choć oczywiście w jego głowie nie siedzimy i to wie tylko on sam oraz jego najbliższe otoczenie.

     Na koniec omówienia panów ciekawostka. Od roku 2003 kiedy Roger Federer wygrał swój pierwszy Wimbledon pokonując w finale Marka Philippoussisa oglądaliśmy właśnie 42-gi wielkoszlemowy finał, w którym po jednej stronie siatki stanął ktoś z tzw. “Big Three” (Federer, Nadal, Djokovic), a po drugiej ktoś z poza tego wąskiego grona i Wielka Trójka tylko sześć takich finałów przegrała! Trzykrotnie dokonywał tego Stan Wawrinka (Australian Open 2014, French Open 2015 i US Open 2016), dwa razy Andy Murray (US Open 2012 i Wimbledon 2013) i jeden raz Juan Martín del Potro (US Open 2009). Kiedy nadejdzie w końcu długo już wyczekiwana w męskim tenisie “zmiana warty” i przejęcie schedy po “Big Three”? Tenisistów z potencjałem nie brakuje: Dominic Thiem, Alexander Zverev, Daniil Medvedev, Aslan Karatsev, Andrey Rublev, Lorenzo Musetti, Casper Ruud, Jannik Sinner i jeszcze wielu innych. Patrząc na wyniki z ostatnich lat wygląda jednak na to, że (oczywiście na poziomie wielkoszlemowym) jeszcze trzeba chwilkę poczekać.
     Co się działo równolegle u pań? Myślę za wystarczające wrażenie posłużą liczby. Mianowice, odkąd w turniejach Wielkiego Szlema prowadzone są rozstawienia turniejowe (początek tej praktyki to lata 20-te poprzedniego wieku) NIGDY w historii turniejów wielkoszlemowych nie zdażyło się, aby na etapie półfinałów najwyżej rozstawiona zawodniczka miała numer 17, potem 31, a dwie pozostałe nie miały tego rozstawienia w ogóle. Były cztery trochę podobne historie. Pierwsza, Australian Open 1932 – trzy zawodniczki nierozstawione + turniejowa “trójka”. Druga, French Open 1976 – trzy zawodniczki nierozstawione + turniejowa “jedynka”. Trzecia, Australian Open 1978 – trzy zawodniczki nierozstawione (w tym jedna kwalifikantka) + turniejowa “ósemka” (to jest zresztą jedyny przypadek kiedy wszystkie zawodniczki, które dotarły do półfinałów dokonały tego w swojej karierze po raz pierwszy na poziomie wielkoszlemowym). Czwarta, cztery rozstawione, ale z numerami 14, 17, 19 i 20. Nie boję się więc użyć górnolotnego i wyświechtanego określenia, że na naszych oczach dzieje się historia. I choć jestem daleko od formułowania tak daleko posuniętych stwierdzeń to powyższe przykłady i analiza są w moim przekonaniu dowodem na to, że tak właśnie się dzieje.

     Można się zastanawiać co dalej w swojej karierze osiągnie zwyciężczyni turnieju kobiecego Barbora Krejčíková, do tej pory raczej uznana deblistka (która tutaj swoją drogą debla też wygrała). Sam z zainteresowaniem będę się temu przyglądał, choć obserwując styl gry Czeszki jakoś ciężko mi uwierzyć, że to było coś więcej niż jednorazowy wyskok, no ale czas pokaże.

Bardzo ciekaw jestem też pogromczyni Igi Świątek czyli Greczyki Marii Sakkari bo wyglądała jakby zrobiła w swojej grze wyraźny krok do przodu. Sama Iga również dostarczyła nam ponownie wielu pozytywnych emocji bo takimi zdecydowanie są dla mnie ćwierćfinał w singlu i finał w deblu.

     Nie chcę się już rozpisywać na temat wydarzeń z początku turnieju związanych z Naomi Osaką, czy niezliczonej ilości Medical Tim-Outów, których byliśmy świadkami bo to już są zdecydowanie tematy na osobne analizy.

     I jeszcze na koniec jedna myśl, która urodziła mi się w trakcie turnieju. Mianowicie, że chyba mam większą wiarę w jeszcze jeden tytuł wielkoszlemowy dla Rogera Federera niż dla Sereny Williams.

     Gratulacje dla zwycięzców 5 najważniejszych turniejów: Serba Novak Djokovica, Czeszki

Barbory Krejčíkovej, Francuzów Pierre-Hugues Herbert’a i Nicolasa Mahuta, Czeskiego kobiecego debla Barbora Krejčíková/Kateřina Siniaková oraz pary mieszanej Amerykanki Desirae Krawczyk i Brytyjczyka Joego Salisbury.



Tekst powstał w oparciu o obserwacje pojedynków przez ekran telewizora, niestety bez dostępu do informacji ze środka turnieju, czy też możliwości bycia na miejscu. Innymi słowy patrząc przez zwykły pryzmat kibica.

Tenis: Info
bottom of page