POLSKI LIST POLECONY
Opublikowano: 16.08.2021 21:55
Obiecywałem sobie, że po Igrzyskach Olimpijskich w Tokio nie będę robił żadnych rozliczeń, walenia w bęben itd. Jednakowoż moja refleksja z występu biało-czerwonej kadry ma raczej smak słodko-gorzki. Chociaż mam takie wrażenie, że ta chłodniejsza część w szerszej perspektywie raczej nie odnosi się tak naprawdę do samych naszych sportowców. Zatem do kogo konkretnie? Wszystko po kolei.
Z jednej strony bardzo cieszy te 14 medali. Najlepszy wynik od Sydney, a kadra też wcale nie była bardzo liczna. Z drugiej strony, nie chcę mówić, że jeśli chodzi o polski sport jestem pesymistą, bardziej staram się to oceniać na chłodno i patrzeć realnie. Oczywiście nie tak na chłodno jak większość polskich „kibiców”, którzy po pierwszym tygodniu wieszczyli wielką klęskę (swoją drogą każdemu takiemu należało się pokazanie środkowego palca, albo „gestu Kozakiewicza”). Igrzyska są naturalnie tak specyficzną imprezą, że przyciągają przed ekrany mnóstwo ludzi, którzy na sporcie absolutnie się nie znają (a co gorsza wydaje im się, że jest odwrotnie). Bo każdy kto o tej dziedzinie życia ma jakieś pojęcie doskonale wiedział, że w tym pierwszym tygodniu nie mamy za bardzo czego szukać i na poważniejsze łowy medalowe trzeba cierpliwie poczekać na tydzień drugi. Przesadnie optymistyczni byli też amerykańscy analitycy, którzy wyliczyli nam 22 medale! Choć jak się nad tym zastanowić to te kalkulacje wcale nie były takie nieuzasadnione. Bo nawet gdyby odjąć te krążki, które można traktować w kategoriach niespodzianek, tzn. Dawid Tomala, Tadeusz Michalik i Patryk Dobek to zostaje 11 (notabene, tyle ile podczas trzech naszych ostatnich występów olimpijskich). Jeśli do 11 dodamy takie, które mogliśmy mieć:
• 2 medale w kolarstwie szosowym, bo zarówno Michał Kwiatkowski i Kasia Niewiadoma mieli nogi na podium, tylko wyścigi poukładały się tak, a nie inaczej, a i Ani Plichcie zabrakło niewiele
• Aleksandra Mirosław, skończyła czwarta, z taką samą liczbą punktów co trzecia Japonka, Akiyo Noguchi, decydowały miejsca z eliminacji
• Sandra Bernal, dziewczyna, która jest była w tym roku liderką rankingu i wygrywała zawody Pucharu Świata
• Drużyna szpadzistek, Polki również wygrywały w tym roku zawody Pucharu Świata
• Piotr Myszka, zdyskwalifikowany w kontrowersyjnych okolicznościach w wyścigu medalowym w klasie RS:X
• Marcin Krukowski, wicelider światowych tabel w rzucie oszczepem
• Wioślarska czwórka bez sternika mężczyzn, aktualni mistrzowie świata
• Drużyna siatkarzy
• Do tego duża liczba czwartych miejsc w kajakarstwie i wioślarstwie
22 medale nie wzięły się więc Amerykanom z powietrza, aczkolwiek tutaj wchodzi właśnie chłodniejsze patrzenie, które w moim mniemaniu sprawia, że osiągnięty wynik można rozpatrywać w kategoriach pozytywnych.
Skąd bierze się zatem łyżka dziegciu? No, a stąd, że czternaście medali zostało zdobyte w zaledwie pięciu dyscyplinach. No, a w tak małej liczbie dyscyplin to my medale zdobywaliśmy ostatnio w 1964 roku (nomen omen w Tokio). Gdyby odjąć lekkoatletykę i sporty wodne zostaje nam jeden brązowy medal Tadeusza Michalika w zapasach. Trochę smutny obraz polskiego sportu nam z tego wypływa, i nie jest to bicie w samych sportowców, ale myślę, że raczej spojrzenie w kierunku związków sportowych.
Jak powiedział kiedyś w jednym wywiadzie Krzysztof Stanowski: „my nie zdobywamy tak jak Anglicy 60 medali olimpijskich, tylko zdobywamy 10, u nas wszędzie jest coś nie tak”. I myślę, że te Igrzyska dobrze to pokazują. Czy powinniśmy iść drogą specjalizacji w dyscyplinach, wybrać sobie kilka i w nie ładować pieniądze? Nie podpisałbym się pod taką tezą z czystym sumieniem. Kiedyś mieliśmy takie dyscypliny, a dzisiaj już nie mamy. Najświeższy przykład to zapasy, w Atlancie wielkie sukcesy, a jak potoczyła się historia tej dyscypliny w Polsce jeśli chodzi o osiągnięcia olimpijskie? Kto zainteresowany niech sobie sprawdzi. Ja zresztą w pierwszej kolejności jestem za przywróceniem pełnoetatowego ministerstwa sportu. Bo jeśli tego nie będzie to nie wydaje mi się żeby związki sportowe mogły iść w dobrym kierunku.
Mam nadzieję, że za trzy lata w Paryżu, a wcześniej podczas zimowych Igrzysk w Pekinie nie obudzimy się z ręką w nocniku, że znowu jest gorzej niż było. Bo z jednej strony sport nie jest najważniejszą dziedziną życia, z drugiej w pewien sposób buduje jakieś samozadowolenie społeczne, poprawia trochę człowiekowi nastrój no i mnóstwo ludzi dzięki sportowi zawodowemu ma za co żyć. Temat jest zatem poważny, bardziej na treść listu poleconego niż kartki, czy pocztówki.
Na koniec gratulacje dla medalistów i wyrazy szacunku dla wszystkich naszych olimpijczyków, którzy pojechali nas reprezentować w tych trudnych czasach.
Tekst powstał w oparciu o obserwacje Igrzysk przez ekran telewizora, niestety bez dostępu do informacji ze środka wydarzenia, czy też możliwości bycia na miejscu. Jedynymi bonusami były programy olimpijskie na Kanale Sportowym w serwisie youtube.
Innymi słowy patrząc przez zwykły pryzmat kibica.
POOLIMPIJSKO CZ.II - POCZTÓWKA ZE ŚWIATA SPORTU
Opublikowano: 13.08.2021 14:20
Ktoś kto mnie zna wie, że lubię operować na liczbach i rozmawiać o faktach (zwłaszcza w sporcie). Przy docenieniu poziomu sportowego i trudu zawodników z poza granic naszego kraju są to zresztą rzeczy, które ułatwiają poszukiwania sportowego oblicza Igrzysk oraz pewnej oceny tendencji występów poszczególnych reprezentacji.
Skoro o tym już mowa to bardzo ciekawie w tym roku wypada zestawienie czołowej dziesiątki w Tabeli Medalowej i w Klasyfikacji Punktowej bo w obydwóch przypadkach są to dokładnie te same kraje (z drobnymi różnicami w kolejności). Pokazuje to w zdecydowany sposób, które reprezentacje były w Tokio najmocniejsze, a według kolejności medalowej wygląda to następująco:
1.Stany Zjednoczone
2.Chiny
3.Japonia
4.Wielka Brytania
5.Rosja
6.Australia
7.Holandia
8.Francja
9.Niemcy
10.Włochy
Jedni z miejsca w czołowej dziesiątce są zadowoleni. Tak jak gospodarze Japończycy (w Londynie 11 miesjce, w Rio – szóste), czy Holendrzy (którzy zanotowali najlepszy występ w historii wyglądający na rezultat zdecydowanie ponad stan, zobaczymy co będzie w Paryżu). Niemcy trochę płaczą bo ostatnimi czasy raczej byli na wyższych lokatach (od Sydney żadne inne poza 5 i 6), a i medalowe żniwa wypadły mniej okazale. Obronili się jedynie w punktach bo tam skończyło się na siódmej pozycji. Z krajów z drugiego szeregu na uwagę zasługuje na pewno kilka państw, które zanotowały dość spektakularne postępy w porównaniu do Rio de Janeiro. W tej grupie są zdecydowanie Czesi (43 miejsce w Rio, 18 w Tokio), Norwegowie (z 74 miejsca na 20!), Bułgarzy (z 66 na 30) i reprezentanci Izraela (z 77 na 39). Na tym tle całkiem dobrze wypada też delegatura Polska (33 w Rio de Janeiro, a w Tokio 17, ale o tym będzie w III części podsumowania olimpijskiego). Oczywiście im niżej w stawce tym o takie awanse w Tabeli Medalowej zdecydowanie łatwiej.
Moją uwagę przykuwa też niezmiennie występ reprezentacji Słowenii, która już od dobrych kilku lat wzbudza mój podziw swoimi sportowymi osiągnięciami. Jeszcze w Rio de Janeiro Słoweńcy zdobyli 4 medale (w układzie 1-2-1), w Tokio był jeden więcej, ale za to aż 3 złote co poskutkowało najlepszym jak do tej pory 31 miejscem w historii olimpijskich występów tej nacji. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że Słowenia ma po prostu swoje gwiazdy, jak Benjamin Savšek, czy Tina Trstenjak, którzy z góry jechali do Japonii po medale, swoje dyscypliny, jak kolarstwo szosowe (medale Primoža Rogliča i Tadeja Pogačara), czy że Janja Garnbret zdobyła medal w nowej dyscyplinie, ale odpowiadam, że miejsce w Klasyfikacji Punktowej nie jest wcale dużo gorsze bo była to 40 lokata. Zresztą coś mi się wydaje, że w Tokio wcale nie oglądaliśmy „sufitu jeśli chodzi o możliwości tego kraju.
Zupełnie inną sprawą jest czy Tabela Medalowa jest najbardziej miarodajnym sposobem na weryfikację występu? Ja uważam, że odpowiedź brzmi nie. Dysproporcje między Tabelą Medalową, a Klasyfikacją Punktową dobrze to zresztą pokazują. Najbardziej „widowiskowo” pod tym względem wypadają chyba Ukraina (44 w medalach, 16 w punktach) i Kazachstan (83 w medalach, 37 w punktach) z jednej strony, oraz Kosowo, Bahamy (42 w medalach, 71 w punktach), czy Fidżi (59 w medalach, 80 w punktach).
W ogólnej ocenie wyników sportowych z Igrzysk w Tokio trzeba też pamiętać, że medale były przyznane w 339 konkurencjach (czyli aż o 33 więcej niż w Rio), że jeden złoty medal dał w Tabeli 63 miejsce (w Rio 54), oraz że medale zdobyły 93 państwa (w Rio 86).
Poziom sportowy wielu dyscyplin zachwycił bo w Lekkoatletyce nawet licząc tylko rekordy świata i rekordy olimpijskie od Pekinu nie było tak dobrze, a mogło być znacznie więcej niż te trzy rekordy świata, które padły. Nawet biorąc pod uwagę tegoroczne rezultaty osiągane przez zawodników przed Igrzyskami to historyczne wyniki mogli osiągnąć przecież Ryan Crouser, Maria Andrejczyk, Johannes Vetter, Armand Duplantis, polska sztafeta mieszana, a i fenomenalny Jakob Ingebritgsen nie był daleko. Zresztą idę o zakład, że Norweg w trakcie swojej kariery rozprawi się z wielkim rekordem wspaniałego Marokańczyka Hichama El Gerrouja (czas najwyższy, toż to już 23 lata). Pływanie pewnie nigdy poziomu z Pekinu nie przebije, ale ze względu na ówczesną poliuretanową erę nie ma w tym nic dziwnego. Jak zwykle na Igrzyskach były wielkie sensacje: złoto Austriaczki Anny Kiesenhofer w kolarstwie, wracający do Serbii bez medalu tenisista Novak Djokovic, czy też przegrywające z Bułgarkami wielobój gimnastyczny Rosjanki (przepraszam, zawodniczki Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego – swoją drogą, największy absurd, pic na wodę i kompromitacja tych Igrzysk).
Jak zwykle przy okazji Igrzysk są dyscypliny, dla których jest to jedna na 4 lata okazja do pokazania się. Niestety nie zawsze są w stanie z tego skorzystać (z najróżniejszych powodów) bowiem już wiadomo, że w stosunku do Paryża nie obronią się Baseball z Softballem oraz Karate, a zostaną za to Skateboarding, Surfing, czy też wspinaczka (według mnie niezwykle telewizyjna dyscyplina, ciekawi mnie bardzo ilu przez trzy lata przybędzie nam w kraju „ekspertów” od wspinaczki, jestem pewien, że bardzo wielu) i koszykówka 3x3 (dla mnie o wiele przyjemniejsza do oglądania od klasycznej koszykówki). Generalnie widać, że MKOl dostrzega zmianę pokoleniową wśród kibiców i stara się wychodzić naprzeciw. W jakich aspektach to dobrze, a w jakich źle to już temat na inne rozważanie.
Co nas czeka w Paryżu? Na pewno krótsze oczekiwanie niż to do którego przywykliśmy bo tylko trzy lata (następne Igrzyska już za pół roku, trochę dziwna świadomość), no i wreszcie powrót na 2 edycje do Europy bo przecież poza Paryżem Igrzyska w 2026 roku będą we Włoszech więc miło będzie dla odmiany nie musieć zarywać nocek. Tyle w drugiej części refleksji olimpijskich. To pewnie najdłuższy pocztówkowy tekst w moim życiu, który zresztą na żadną pocztówkę by się nie zmieścił.
Tekst powstał w oparciu o obserwacje Igrzysk przez ekran telewizora, niestety bez dostępu do informacji ze środka wydarzenia, czy też możliwości bycia na miejscu. Jedynymi bonusami były programy olimpijskie na Kanale Sportowym w serwisie youtube.
Innymi słowy patrząc przez zwykły pryzmat kibica.
POOLIMPIJSKO CZ. I - LAURKA Z TOKIO
Opublikowano: 10.08.2021 23:20
Nie będę ukrywał, że choć moje zamiłowanie do jednych dyscyplin, (np. Kolarstwa szosowego) jest większe niż do innych (np. Podnoszenie ciężarów) to moment kiedy wszystkie dyscypliny spotykają się w jednym miejscu i w jednym czasie jest dla mnie zdecydowanie najważniejszy. Bardziej niż wielkie imprezy piłkarskie, turnieje Wielkiego Szlema, kolarskie Grand Toury, czy Mistrzostwa Świata w innych sportach zespołowych, czy indywidualnych.
Mając to na względzie cała moja uwaga w ciągu ostatnich prawie trzech tygodni była skupiona na Tokio (oczywiście podobnie jak dużej części świata, więc nie byłem zbyt oryginalny w kategorii spędzania czasu). Wydarzenie jest jednak tak wielkie, że nie sposób zawrzeć wszystkich swoich przemyśleń w jednym tekście więc to będzie pierwsza z trzech części.
Trzeba zaznaczyć, że niewiele brakowało, a oczy świata wcale w stronę Japonii by się nie zwróciły. Do ostatniej chwili przed Igrzyskami dochodziły stamtąd realne głosy o odwołaniu imprezy. Zwłaszcza, że sami Japończycy jej nie chcieli w związku z sytuacją pandemiczną ich kraju. Teraz kiedy Igrzyska są już za nami można słyszeć, że chyba jednak trochę się cieszą. Po pierwsze sama ceremonia otwarcia w moim odczuciu miała dać światu przekaz, że będziemy w końcu wracać do normalności. Po drugie mogliśmy się przekonać, że mimo światowego kryzysu Japonia i tak zachwyciła nas swoimi wspaniałymi zdobyczami technologicznymi (dronów chyba nikomu nie trzeba przypominać). Chociaż nie będę ukrywał, że sam znicz olimpijski jak i moment zapalenia bardziej utkwił mi w pamięci zarówno z Barcelony jak i z Sydney. Sama ceremonia natomiast moim zdaniem nie przebiła tej londyńskiej z 2012 roku. Po trzecie, myślę że dobrze się stało, że gospodarze odnieśli też sukces sportowy bo dzięki temu w licznych korespondencjach z miejsca wydarzenia można przeczytać, że postrzeganie Igrzysk przez samych Japończyków ostatecznie okazało się dosyć pozytywne.
W czasie ceremonii otwarcia miałem takie poczucie, że jakoś tak smutno z tymi pustymi trybunami. Zwłaszcza w czasie defilady reprezentacji olimpijskich. I to chyba taka jedyna ryska jaka maluje się w tej olimpijskiej laurce tokijskiej.
PRZEDOLIMPIJSKO
Opublikowano: 20.07.2021 12:50
Bardzo nie lubię w sporcie wróżenia z fusów, pompowania balonika itd.
Nadzieje kibiców i bardzo często niestety również mediów są nierzadko nieuzasadnione. Zaś sportowcy, którzy później tych nie wiadomo skąd biorących się nadziei nie spełnią są potem szykanowani.
Od każdej reguły są jednak wyjątki, a takim wyjątkiem są dla mnie Igrzyska Olimpijskie gdzie staram się po analizie faktów i wyników zastanowić się ile tych krążków może być. Oczywiście z totalnym przymrużeniem oka i raczej na zasadzie lekkiej zabawy bo byłbym hipokrytą gdybym podchodził do tego śmiertelnie poważnie. Inna rzecz, że jeszcze nie zdarzyło mi się odkąd się w to bawię żeby moja prognoza nie była zaniżona. Najbardziej to przestrzeliłem chyba przy Igrzyskach w Vancouver 2010 (mówiłem 3, było 6).
Więc co będzie w Tokio? Jak na mnie to jakoś strasznie dużo mi wyszło tych medali bo, aż 13 (czyli najwięcej od Sydney bo tam było 14).
Konkretnie, nie szarpnę się na konkretne kolory medali ani nazwiska (zwłaszcza po tym co napisałem w pierwszym akapicie), ale przecież skądś te 13 musiało mi się wziąć. Poniżej zatem lista dyscyplin gdzie widzę pole do podium:
Lekkoatletyka, Kolarstwo szosowe, Siatkówka, Strzelectwo, Wspinaczka sportowa, Żeglarstwo, Wioślarstwo i Kajakarstwo (w tej pierwszej dyscyplinie wyszło mi 6 krążków, we wszystkich pozostałych po jednym).
Jest jeszcze kilka miejsc gdzie też medal mnie nie zdziwi, ale mnie chcę ich już stawiać w jednym szeregu z tymi wymienionymi już powyżej. Te ewentualne bonusy to jeszcze 2 medale w Lekkoatletyce oraz po jednym w Tenisie i Kolarstwie górskim.
No, a tak naprawdę to będę trzymał kciuki za wszystkich, którzy pojechali do Tokio by reprezentować nasz kraj i życzę im, aby każdy wrócił z poczuciem, że zrobił wszystko co mógł , aby osiągnąć jak najlepszy wynik.
Nie będzie też oczywiście żadnego wylewania pomyj i szkalowania i rozliczania zawodników z mojej prognozy. Rozliczyć to mogę później co najwyżej siebie, że była ona tak idiotyczna :)